Ten artykuł będzie innych od wszystkich, które dotychczas napisałem, ponieważ skupie się w nam na ….sobie i innych osobach zajmujących się odprawianiem rytuałów.
Do jego napisania skłoniła mnie opinia, którą niedawno usłyszałem od znajomego numerologa, brzmiała ona mniej więcej tak – „rytualista ma fajne życie, wystarczy ,że nauczy się wytwarzać dużą energię, osiągnie przyzwoitą skuteczność, a ludzie zaczynają go wielbić i traktować jak półboga”
Wiem, że wypowiadając te słowa, nie chciał mnie urazić, ale nieświadomie to zrobił. Zdaję sobie sprawę, że zwyczajnie nie zdawał sobie sprawy, jak wygląda codzienne życie rytualisty i ile kosztuje ono wyrzeczeń. Zapewne nie wiedział też ,że większość rytualistów, kończy swój żywot w zawodzie stosunkowo szybko, ponieważ nie dają rady psychicznie.
Zacznę od tego, że każdy wykonany rytuał jest ogromnie wyczerpujący. Wytworzenie energii, która ma wystarczyć do tego, by rytuał się udał jest zajęciem nie tylko wymagającym ciągłego skupienia, ale też wejścia w swój środek, uruchomienie ukrytych w ciele pokładów energii, po to, aby móc potem tą energię ukierunkować w danym celu. Pod koniec rytuału jestem na granicy wytrzymałości, ale nie daje za wygraną i do ostatku sił próbuje wydobywać z siebie choćby resztki pozostałej energii. Nietrudno wyobrazić sobie, jak się czuję po odprawieniu rytuału. Ból głowy jest tutaj najmniejszym skutkiem ubocznym. Organizm jest tak wyczerpany, że powrócić do poprzedniego stanu nie pomogą żadne witaminy. Zdarzało się ,że po rytuale traciłem na chwilę kontakt z rzeczywistością. Przy takim stanie fizycznym, ciężko o lepszy stan psychiki. Czuję się pozbawiony sił witalnych, a co najgorsze, odprawiony rytuał wywołuje tak duże emocje, że chociaż jestem wycieńczony, nie potrafię jeszcze przez kolejne 2-3 godziny zasnąć. Ten stan mogę śmiało nazwać męką.
Wiele osób zadaje sobie w tym momencie pytanie – skoro jest to tak niszczące ,to dlaczego się tym zajmujesz? Otóż kiedy już powrócę do swego normalnego stanu, moje myśli znowu oscylują wokół magii. Zastanawiam się czy podczas odprawiania dałem z siebie wszystko, myślę co mogę jeszcze ulepszyć. Własne zdrowie, którym przecież powinienem się przejmować, schodzi na dalszy plan. Po którymś z kolei rytuale zdałem sobie sprawę, że magia jest dla mnie czymś więcej niż zwykłą pasją. Dla pasji nie poświęcałbym swego zdrowia i samopoczucia psychicznego. U mnie zainteresowanie magią podchodzi pod fanatyzm. W innym wypadku ,już dawno zrezygnowałbym z tego co robię i zajął się czymś zupełnie innym.
Poznałem w swoim życiu kilku rytualistów, którzy mieli talent i mogli osiągnąć duży sukces w swojej dziedzinie. Ale tylko jeden z nich zajmuje się tym dalej, chociaż rytuały odprawia nie częściej niż raz na tydzień. Inni widząc jak bardzo ich to męczy zrezygnowali z tego. Historia jednego z nich skończyła się naprawdę źle, poprzez regularne wycieńczenie organizmu, stan jego psychiki tak się pogorszył ,że popadł w paranoję. Spędził łącznie pół roku w zakładach psychiatrycznych. Nasz kontakt jest nieregularny, ale z tego co mi pisał, doszedł do siebie, i stwierdził że już nigdy nie weźmie do ręki nawet książki poruszającej zagadnienie magii.
Dlatego, aby móc zostać rytualistą i zajmować się tym dłuższy czas nie wystarczy sam talent. Śmiem twierdzić, że osoby mniej utalentowane, ale będące ponadprzeciętnie silnie psychiczne mogą się tym zajmować. Po wykonaniu choćby kilkunastu rytuałów ,zaczynamy się zastanawiać, po co mi to ? przecież po odprawieniu powiedzmy 100 rytuałów będę wrakiem człowieka. I większość kończy z odprawianiem rytuałów, niektórzy z nich pozostają w ezoteryce, swoje zainteresowania przenosząc na numerologię, astrologię, czy tarota.
Nie stworzyłem tego artykułu, aby się wam wyżalić. Chciałem tylko podkreślić, że bycie rytualistą jest zajęciem ogromnie męczącym, ale też dającym ogromną satysfakcję. Chwile kiedy dostaje wiadomość o tym ,że rytuał zadziałał są dla mnie niezapomniane i rekompensują mi wycieńczenie organizmu. Na obecną chwilę , moja psychika jest w dobrym stanie i liczę, że będę mógł zajmować się magią jeszcze przez wiele lat, chociaż zdaje sobie sprawę, że może nadejść moment, kiedy stan zdrowia czy to fizycznego, czy psychicznego, nie pozwoli mi na dalsze zajmowanie się rytuałami. Na razie wolę o tym nie myśleć, cieszyć się tym co jest, udoskonalać swe umiejętności. I przede wszystkim chce pomagać ludziom, aby byli szczęśliwi, mając przy swoim boku ukochaną drugą połówkę.
Dodaj komentarz